piątek, 19 maja 2017

Zaplanowany efekt czy zupełny przypadek?

Dzisiaj króciutki wpis, w którym chciałbym odnieść się m.in do poprzedniego tekstu Kacpra.

Spotykałem się i wciąż spotykam z licznymi opiniami, że Barcelona nie stawia na wychowanków, ponieważ "drugie takie pokolenie się już nie trafi". Wygłaszanie takich opinii uważam za potwarz w kierunku pracy Cruijffa, Koemana, Rijkaarda, Guardioli i innych - dlaczego? Otóż, moi drodzy, Barcelona Pepa to nie był efekt jakiegoś szczęśliwego wylosowania na loterii, dzięki któremu w szkółce pojawiło się akurat wielu dobrych piłkarzy. Nie licząc może Messiego (fenomenu na skalę historyczną; tutaj rzeczywiście było trochę szczęścia, ale także intuicja i wielka praca, by ten talent wykorzystać), cała grupa została po prostu przygotowana wobec ściśle nakreślonego i realizowanego przez lata programu. Nie da się "przez przypadek" stworzyć ekipy grającej najpiękniejszy futbol wszechczasów.

Oczywiście jestem w stanie zrozumieć pewne "wahania" w skuteczności La Masii jako źródła klasowych zawodników. Czasem po prostu tak jest: trafi się trochę słabszy rocznik, jeden z drugim zdolny zawodnik odniesie kontuzję, trenerzy się pomylą podczas dokonywania selekcji... zdarza się, to zrozumiałe. Problem w tym, że można w ten sposób wytłumaczyć jedynie krótkoterminowe "przerwy w dostawie prądu". Na przykład, jeden lub dwa sezony bez wprowadzenia jakiegoś wartościowego zawodnika do pierwszej drużyny - taką sytuację jestem w stanie bez problemu zaakceptować. Ale co jeśli już od dobrych kilku lat nie pojawia się praktycznie żaden talent? A jeśli już, to żegna się z Barceloną po krótkim czasie, lub nawet przed otrzymaniem realnej szansy? Nie uważacie, że taka sytuacja jest co najmniej alarmująca?

Rzekomym wytłumaczeniem obecnej sytuacji ma być na przykład postawa wychowanka, Sergi Sampera. "Dobrze, że się go pozbyli! Widać że jest słaby, w Granadzie nie daje rady...". Widzicie, w tym tkwi właśnie problem i różnica pomiędzy obecnym projektem, a tym Guardioli. Pep potrafił z nikomu bliżej nieznanego zawodnika grającego ówcześnie w trzeciej lidze uczynić podporę Barcelony i reprezentacji... gdzie byłby Busquets, gdyby nie dostał wtedy szansy? Ze swoimi warunkami fizycznymi i specyficznym pojmowaniem futbolu prawdopodobnie zagubiłby się gdzieś na poziomie drugiej ligi, lub być może w którejś z przeciętnych drużyn La Liga. Nikt "o zdrowych zmysłach" nie postawiłby na niego, mając w drużynie np. świetnego Yaya Toure. Jak się jednak okazało, to Pep miał całkowitą słuszność. Teraz takiej postawy brakuje, a brak wychowanków w składzie tłumaczy się milionem różnych powodów - szkoda, że rzadko kiedy po prostu zwyczajnym spapraniem projektu, na którym Barcelona zbudowała przed laty swoją pozycję.

Ostatnim "argumentem", który chciałbym poruszyć, jest rzekome wymądrzanie się po czasie. "No przecież nikt nie ma kryształowej kuli, kto mógł przewidzieć, że taka polityka transferowa i zrezygnowanie z niektórych wychowanków okaże się złym pomysłem?!?. OK, jasne, my oceniamy po fakcie (pomijając osoby, które miały wątpliwości już w momencie podejmowania danej decyzji). Tylko panowie, umówmy się: kto jak kto, ale akurat Barcelona powinna najlepiej wiedzieć, jak wychować i wprowadzić do drużyny odpowiedniego pomocnika. Powinna doskonale wiedzieć, czego potrzebuje. Powinna doskonale wiedzieć, jakim potencjałem dysponuje Thiago Alcantara. Przecież to najbardziej kluczowa sprawa jeśli chodzi o jej projekt sportowy, obsada drugiej linii! Teraz są dwie opcje: albo Barca ma jakiś genialny plan, dzięki któremu (mimo sprzedaży Thiago) w magiczny sposób odrodzi drugą linię - albo po prostu wszystko schrzaniła. Czas pokaże... ale ja niestety skłaniam się ku tej drugiej opcji.

Pozdrawiam, Korbel


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz