sobota, 6 maja 2017

El Clasico – to już nie to samo

Czekając na starcie dwóch odwiecznych rywali, wcale nie czułem tego, że zbliża się mecz z udziałem obydwóch zespołów, czym to było spowodowane? Prawdopodobnie tym, że Barcelona to już nie jest ta drużyna, którą pokochałem na zabój. Drużyna, posiadająca swoje wartości, własną filozofię gry, naznaczoną przez wybitnego Holendra, Johana Cruijffa, odeszła w niepamięć. Wcale nie przesadzam, obecny projekt całkowicie obrzydza te wartości i takie samo obrzydzenie powoduje u mnie, gdy przychodzi mi oglądać współczesną Blaugranę. Jednakże, ze swoją drużyną jest się na dobre i na złe. Niestety, jest to często bardzo mylnie odbierane. Nie powinno się to odnosić wyłącznie do samej wygranej w poszczególnym meczu, nie o to chodzi. Dobro klubu jest najważniejsze i temu dobru, z całego serca dopinguję.

Będąc szczerym, ostatnia wygrana w Gran Derbi była pierwszą, po której kompletnie nie byłem przepełniony radością. To zwycięstwo może okazać się pozornym poczuciem tego, że jesteśmy nadal wielcy i zaślepić oczy wielu sympatykom Barcy. Pisałem całkiem niedawno, że dla obecnie rządzących najważniejsze są wyłącznie wyniki, zwycięstwo z pretendentem do obrony Ligi Mistrzów brzmi wspaniale i może być pretekstem, aby nie dokonywać żadnych, głębszych reform.

Skąd wysnuwają się takie wnioski? Nie trzeba sięgać głęboko pamięcią, wystarczy sobie przypomnieć sezon 12/13 i upokorzenie przez Bayern oraz wygraną ligę, która była pretekstem do tego, aby nie przeprowadzić gruntownej rewolucji, ponadto pozbyto się największej perły La MasiiThiago – za bezcen. Tak może wyglądać i po tym sezonie, a jak jeszcze wygramy ligę, to Bartomeu i spółka dostaną niebywałego orgazmu. W mojej bardzo subiektywnej opinii najlepiej będzie, jeśli Barca zacznie przegrywać coraz częściej, to może jedynie sukcesywnie doprowadzić do dymisji współczesnego zarządu. Pewnie stąd wynikał mój kompletny brak radości po końcowym gwizdku.

Odnosząc się do samego meczu, to bezapelacyjnie, Man of the match dla Lionel Messi. LIO miał wczoraj 11 dryblignów, z czego 7 było udanych, zaliczył 46 podań, z czego 36 celnych i oddał 6 strzałów – dwa wylądowały w siatce. Najlepszy piłkarz w historii, ale on to udowodnił już bardzo dawno. Wyróżnić należy również Sergiego Roberto, który jasno dał sygnał, że jego miejsce jest w pomocy, a nie na prawej obronie.

Bardzo przykro jednak robi mi się z powodu tego, że praktycznie znowu D10S nam uratował wynik. Duma Katalonii wcale nie zdominowała Los Blancos, miała zaledwie 57,5% posiadania piłki i wykonała 539 podań, z czego 477 było celnych. W statystyce sytuacji bramkowych przeważał Real, 22 do 16.

Co może być ciekawe, w końcówce spotkanie, po czerwonej kartce Sergio Ramosa, Real stworzył aż dwa razy więcej okazji bramkowych, niż Blaugrana (6 do 3). Również pomimo przewagi w liczbie graczy, posiadanie piłki przez Barcę zwiększyło się o zaledwie o 1,1%. Liczby nie przemawiające za tym, jakoby to Real grał bez jednego piłkarza. Dodajmy jeszcze fakt, że Real przystępował do meczu, po wyczerpujących 120 minutach, na maksymalnej intensywności, rozegranych z Bayernem Monachium.

Odniosę się do tego, jak spisała się linia pomocy. Konkretnie do jednego zawodnika, Ivana Rakiticia. Co by tu dużo mówić? Ivan okazał się kluczowy w dwóch pierwszych bramkach, zdobytych przez Blaugranę. Zaliczył asystę przy golu Leo Messiego i oddał świetny strzał z dystansu. Chwila, moment... pomocnik, to nie napastnik, któremu możemy zapomnieć przeciętny mecz, bo zdobył gola, czy zaliczył asystę... Niestety, Rakitić poza tymi dwoma kluczowymi sytuacjami, nie wyróżnił się niczym szczególnym. Zaliczył zaledwie o kilka podań więcej od ter Stegena (49, 96% celności), z czego większość to podania do najbliższego partnera, czy do tyłu i raczej nie były one kreującymi grę. W defensywie zaliczył jeden przechwyt, raz wybił piłkę sprzed pola bramkowego i również raz zablokował atak rywali. Również można przyczepić się do jego mapy podań, która de facto prawie zawsze wygląda tak samo, więc tutaj akurat wina stoi po stronie trenera, ustalającego taktykę.
A tak prezentowała się jego heatmapa:

Co do tego przyczepienia, które kierowane jest bardziej do trenera, aniżeli samego Ivana, choć może sam nie ma takich zdolności, co też wydaje się bardzo prawdopodobne. Zacznijmy od tego, na jakiej pozycji gra Rakitić? Sugerując się jego mapami podań, czy heatmapami wychodzi na to, że gra na prawym skrzydle, ale jego statystki dryblignów szybko rozwiewają wątpliwości, że nie. Jego pozycja to środkowy pomocnik, w barcelońskim systemie – rozgrywający. Środkowy pomocnik, jak sama nazwa wskazuje, operuje głównie w środkowej strefie, nie bocznej. Oczywiście, każdy ogarniający choć trochę taktykę, wie, że często następują wymienność pozycji Rakiticia z Messim, przez co, to Messi rozgrywa akcje. Jest to kompletnie nietrafione, przez co tracimy prawą stronę przy przeprowadzaniu ataku.

Tutaj przedstawiam jeszcze odpowiednio, heatmap Busquetsa i Iniesty:

Oraz mapy podań w tej samej kolejności:
Zaliczyli odpowiednio: 82 (94%), 74 (93%) podań. W jakimś stopniu pocieszające jest to, że najwięcej podań w zespole miał pomocnik, o co z roku na rok coraz trudniej.

Wspominałem o ustawianiu się Rakiticia, jak spisała się cala drużyna? Zastanawiające może być ustawianie się Paco Alcacera. Tak to się prezentowało:
"Messi to skrzydłowy" – chyba nigdy tak wiele mitów, i to w tak szybkim tempie, nie upadło, jak za kadencji Luisa Enrique.

Co by więcej nie mówić w ramach podsumowania, mnie osobiście to zwycięstwo w żaden sposób nie ekscytuje i powtarzam, jest to moja bardzo subiektywna opinia. Zapewne jest to spowodowane moim przywiązaniem do wartości klubowych. W moim odczuciu, El Clasico straciło na swoim prestiżu i na pewno nie budzi takiego podziwu jak potyczki, chociażby w 2011 roku. Nawet pomimo tego, że wiele było chamstwa i nieczystych zagrań, ale jakoś miało to swój, niepowtarzalny klimat.

Pozdrawiam, Kacper



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz