Czasami przychodzi czas na głębszą refleksję, ta spotkała i mnie. Zastanawiałem się, jak mogłaby wyglądać obecnie FC Barcelona, gdyby zarządzający postępowali po mojej myśli. Oczywiście, odniosę się tu wyłącznie do kwestii kadrowych i systemu gry, pominę tutaj niektóre aspekty wizerunkowe, jak na przykład splamiona koszulka, przez początkowo firmę filantropijną, która po pewnym czasie taka już nie była.
Abyśmy do wszystkiego doszli, krok po kroku, musimy cofnąć się w czasie, wyobraźmy sobie 2011 rok, krążą plotki, że Barcelona jest zainteresowana powrotem Cesca Fabregasa, na Camp Nou. Czy ten transfer był konieczny? Moim zdaniem nie. Naturalnie, nie umniejszam w niczym Fabregasowi, bo uważam, że jest świetnym pomocnikiem, na pewno znajduje się w TOP zawodników na swojej pozycji i notuje niesamowite statystyki, często nieosiągalne dla innych graczy, jednak jego powrót nie był aż tak konieczny. W kadrze pomocników, w sezonie 2010/11, znajdowali się:
- trzej defensywni: Sergio Busquets, Seydou Keita i Javier Mascherano, (który w końcówce tamtejszego sezonu zaczął grywać już na stoperze)
-dwoje środkowych: Xavi Hernandez i Andres Iniesta (jeden z nich ustawiony jako cofnięty rozgrywający, drugi bardziej wysunięty).
W zimowym okienku, do pierwszej drużyny awansował świetnie spisujący się Thiago Alcantara. Powrót przysłowiowego syna marnotrawnego – według ojca dwóch braci Alcantara, Mazinho – zablokowałby rozwój swego syna. Obsada pomocy Barcelony nie musiała mieć wcale tak wiele alternatyw, było trzech pewniaków i jeden Keita, który miał za zadanie wspomóc drużynę w końcówce meczu, a także odciążyć Hernandeza, bądź Iniestę. Pep Guardiola miał ten luksus, że szkółka Barcelony, La Masia, tętniła jeszcze życiem i mógł on wprowadzać do pomocy takich graczy, jak Thiago, Sergi Roberto, czy Jonathan dos Santos. Dawało to taki komfort, że ci trzej pewniacy, w kluczowym momencie sezonu, byli w optymalnej formie.
Cóż, transfer Cesca doszedł do skutku i mogliśmy pochwalić się istnym bogactwem w linii pomocy. Na wskutek tego, ówczesny agent Thiago, Pere Guardiola (tak, brat Pepa), wynegocjował z Barceloną, do 2013 roku, kontrakt, który miał pokazać, czy Blaugranie zależy na tym właśnie zawodniku. Zawierał on specjalną klauzulę, 90 mln euro, która miała się aktywować, po rozegraniu odpowiedniej ilości spotkań, jeśli warunki nie zostałyby spełnione, spadała ona automatycznie do kwoty opiewającej na 18 mln. Pep Guardiola umiał zagospodarować bogactwem w pomocy tak, że w sezonie 11/12 Thiago rozegrał odpowiednią ilość minut. Niestety, w kolejnym sezonie już tak nie było, najlepszy manager w historii klubu odszedł. Zastąpił go jego asystent, świętej pamięci Tito Vilanova, który niestety zmagał się z chorobą i nie był dostępny przez cały sezon. Wracając do Alcantary, we wspomnianym sezonie, jego ostatnim w stolicy Dumy Katalonii, nie rozegrał odpowiedniej liczby minut i klauzula automatycznie spadła do 18 mln. Wykorzystał to Pep Guardiola, który przejmował stery w Bayernie Monachium. Krąży plotka, że sztab szkoleniowy Barcelony ponoć nie wiedział o tej nieaktywowanej klauzuli. Sam Hiszpan twierdzi, że nikt z włodarzy się z nim nie kontaktował, aby przekonać go do pozostania w klubie.
Sezon 12/13 był przełomowy, już to jakiś czas temu pisałem, ponieważ to był moment, w którym o sile naszego zespołu powinni stanowić inni gracze, aniżeli Xavi, czy Iniesta. Zarządzający naprawdę sądzili, że Xavier i Andres będą grać wiecznie? To jest absurdalne myślenie, ale nie zdziwiłbym się gdyby tak naprawdę było. Xavi nie był już w tak optymalnej formie fizycznej, aby być w stanie grać na najwyższych obrotach w najważniejszych meczach sezonu, co świetnie wypunktował Bayern Monachium.
W kolejnym sezonie, po odejściu wychowanka Barcy, nikt nie wypełnił po nim luki, a zarządzający nadal naiwnie wierzyli w nieśmiertelność geniuszu Creusa i Bladej Twarzy. Odpłaciło to się tym, że sezon zakończyliśmy bez żadnego trofeum, a najbardziej prestiżowe rozgrywki zakończyliśmy już w 1/4. Kolejne przekroczenie granic absurdu zapowiadał kolejny sezon, 14/15, kiedy to zawodnik, który ponoć miał być naszym "nowym Xavim", odchodzi z powrotem na wyspy. W jego miejsce przyszedł Ivan Rakitić, który niestety zawiódł moje oczekiwania.
Nad kolejnymi sezonami nie ma się, co rozwodzić, bo chyba nikt nie ma tak krótkiej pamięci. Przejdźmy zatem do przedstawienia mojej alternatywnej historii. Jak zapewne sami zauważyliście, skupiłem się wyłącznie na formacji pomocy. Tak, zgadza się, uważam, że jest to najważniejsza formacja, dlatego skupiam się na niej najbardziej.
Wracając do mojego gdybania, od początku, jak już wspominałem, transfer Cesca nie był konieczny, trzeba było konsekwentnie wprowadzać starszego Alcantarę, a dziś stanowiłby o sile naszego zespołu. Nie sprowadziłbym na pewno takich pomocników jak: Song, Rakitić, Turan, czy Gomes. Poważnie bym się zastanowił nad transferami takich graczy, jak Isco, czy Kroos, którzy byli do wyciągnięcia za stosunkowo małe pieniądze. Jeśli jednak by się to nie udało, Sergi Roberto mógłby być kompanem Thiago Alcantary. Dziś taki zawodnik, jak Andres Iniesta, który de facto przeżywa to samo, co Xavi w 12/13, czyli nie jest już graczem mogącym wytrzymać fizycznie kluczowe mecze, co świetnie zobrazowały potyczki zakończone blamażami z PSG i Juventusem, mógłby być graczem wchodzącym często z ławki w celu wprowadzenia większego spokoju w poczynaniach zespołu. Z pewnością, taki przyszłościowy defensywny pomocnik, jak Samper, nie "kisiłby" się w Granadzie, a byłby świetną alternatywą dla Busquetsa. Zastanawiam też się nad karierą Jonathana dos Santosa, którego niestety męczyły kontuzje. Podsumowując, kadra pomocników, mogłaby wyglądać dziś tak: Busquets, Samper, Thiago, Roberto, Iniesta i ewentualnie ktoś z trójki: Fabregas, Isco, bądź Kroos. Najbardziej optowałbym za tym ostatnim.
Przechodząc do formacji obrony i ataku. Myślałem nad tym, że można by było kontynuować projekt z Marciem Bartrą. Transfery Alby, czy Umtitiego okazały się bardzo dobre i na pewno nie zamieniłbym ich na nikogo innego. Jednakże nie rozumiem transferu Digne, skoro w szkółce był świetnie spisujący się Grimaldo. Pozostaje kwestia prawego obrońcy, cóż, zobaczmy jak poczciwy Dani Alves prezentuje się w Juventusie, jestem pewien, że jakby włodarze klubu postąpili z nim należycie, to dziś nadal by stanowił o sile prawej flanki Barcelony. Jego zmiennikiem mógłby być kolejny wychowanek, Montoya, choć dobrze zapowiadającym się prawym obrońcą jest Palencia z Barcy B, którego również brałbym pod uwagę.
W formacji ataku mogę trochę niektórych zaskoczyć. Wbrew temu, co daje drużynie Neymar, nie opowiadałbym się za tym transferem, w takiej formie, w jakiej został przeprowadzony, dla mnie to bardzo uwłaczające. (Czyli łapówki, oszukiwanie DISu, itd) W kontekście Suareza, wydaję mi się, że mogliśmy go ściągnąć jeszcze w czasach gry w Ajaxie, z pewnością za o wiele mniejsze pieniądze. Jestem też przekonany, że taki świetny zmiennik, jak Asensio był na wyciągnięcie ręki. Zastanowiłbym się również nad koniecznością sprowadzenia Alexisa Sancheza, w sumie, Chilijczyk najbardziej drażnił skutecznością, ale myślę, że mogłoby to być do "wytrenowania". Zapewne zostawiłbym Pedro, epizod w Chelsea pokazuje, że ten piłkarz nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
Moja alternatywna propozycja mogłaby podtrzymać klub w miejscu, w którym jeszcze był w 2011 roku, czyli na piłkarskim szczycie, co więcej, koszt potrzebnych transferów wyniósłby góra 130-150 mln euro. Szkoda, że zmierzamy drogą "Galacticos" aniżeli tą, którą wyznaczył nam Johan Cruijff.
Odniosę się teraz do sposobu gry. Tutaj nie będę zbędnie przynudzał. Poruszę temat głównie pomocników i mam nieodparte wrażenie, że duet Thiago-Roberto, mógłby być porównywalnie świetny, co Xavi-Iniesta. Alcantara pełniłby funkcję cofniętego rozgrywającego, który operowałby głównie w środkowej strefie boiska, a Roberto pełniłby funkcje podobne do tych, co Iniesta. Mogliby często zmieniać się stronami, jak Xavi i Iniesta, wprowadzając zaskoczenie w szeregach rywala, jak na przykład w tej sytuacji:
Można też dywagować nad tym, czy nie
zyskalibyśmy więcej w defensywie dzięki temu duetowi, notującemu świetne
liczby w odbiorach, wygranych pojedynkach etc..
Dokonajmy wyboru. Wybieramy przedstawioną przeze mnie alternatywę, czy obecną sytuacje, gdzie na dobrą sprawę:
- na prawej obronie gra pomocnik
- w środku pola nie mamy możliwości skonstruowania trójki mogącej walczyć o największe cele
- wydaliśmy ponad 100 mln euro na wypełnienie luki po Xavim, a jak wyszło, wszyscy wiemy
- z upływem lat, Iniesta już nie jest w stanie grać całego meczu, co trzy dni, trzeba zatem szukać następców, ciekawe czy tak samo, jak w przypadku jego przysłowiowego brata?
- mając graczy za free, mogących być świetnymi zmiennikami NSM, oddajemy ich do innych klubów, kupując za to rezerwowego (!) za 30 mln euro
Najlepsze, że ja wcale nie koloryzuje, to wszystko było możliwe i wcale nie kosztowałoby tyle, co obecny projekt. Quo vadis Barcelono?
Pozdrawiam, Kacper
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz