środa, 19 kwietnia 2017

Wielkie kontrowersje po meczu Real Madryt - Bayern Monachium

Po wczorajszym awansie Realu do 1/2 finału LM najgoręcej komentowana jest oczywiście praca arbitra. Jak oceniam kontrowersyjne decyzje w obydwu meczach?

Pierwsze spotkanie (w Monachium) jest stosunkowo łatwe do oceny - błędów i sporów było niewiele. Najpierw ewidentnie niesłuszny rzut karny przyznany Bayernowi przy stanie 1:0 (nie został wykorzystany). Następnie wyrzucenie z boiska Javiego Martineza, decyzja surowa ale słuszna, druga żółta kartka pokazana za ewidentny faul powstrzymujący groźną kontrę. Poza tym podobno wydarzyła się sytuacja (nie wiem, niestety nie widziałem) w której niesłusznie pokazano spalonego i odebrano groźną sytuację Mullerowi.
Spotkanie może nie było poprowadzone przez sędziego w sposób idealny, ale moim zdaniem nie można powiedzieć że sędzia stanął jednoznacznie po którejś ze stron. Sprezentował Bayernowi rzut karny, ale później odebrał akcję Mullera - jeśli jednak przyjmiemy, że rzut karny to lepsza szansa na bramkę, to wszystko możemy zbilansować jeszcze dość surowym wyrzuceniem Martineza. Mecz więc "na remis", jeśli chodzi o sędziowanie.

To po wczorajszym spotkaniu rewanżowym rozpętała się burza. Jakie błędy popełnił moim zdaniem arbiter?

Na korzyść Realu:
- oszczędzenie Casemiro (być może powinien zejść z boiska już przy sytuacji z rzutem karnym, ale sędziowie troszkę odeszli od "podwójnego karania", nawet jeśli nowe przepisy odnoszą się tylko do bezpośredniej czerwonej kartki... tak czy siak, później za faul na Robbenie już ewidentnie powinien zostać odesłany do szatni);
- niesłuszny spalony odbierający sytuację Robertowi Lewandowskiemu (choć możliwe, że Polak był jednak minimalnie wychylony przed Marcelo).

Na korzyść Bayernu:
- oszczędzenie Vidala, który już na początku drugiej połowy powinien zostać ukarany drugą żółtą kartką;
- nieprzerwana akcja, po której "samobója" zaliczył Ramos - a Lewandowski był na spalonym;
- brak możliwego rzutu karnego na Ramosie (w pierwszej połowie).

Mamy więc 3 błędy na korzyść Bayernu i 2 na korzyść Realu Madryt... chyba, że policzymy oszczędzenie Casemiro jako dwa błędy, przy założeniu, że także przy rzucie karnym na Robbenie powinien obejrzeć żółty kartonik. Wtedy liczba błędów się wyrównuje. Na ten moment mamy więc albo "remis", albo to Real Madryt został skrzywdzony (patrząc na liczbę błędów).

Zawsze możemy też spojrzeć pod innym kątem - pierwszym "chronologicznie" błędem abritra było nieukaranie Vidala kartką za ostry faul na Casemiro w 48. minucie, więc na samym początku drugiej połowy (pomijam tutaj możliwy rzut karny na Ramosie, nie był to aż tak ewidentny błąd). Gdyby zawodnik Bayernu Monachium nie został w tym momencie oszczędzony (a jeśli domagamy się rzetelnego sędziowania, to powinna być kartka), to dalszy przebieg meczu byłby już niemal przesądzony. Tak długa gra w osłabieniu nie dałaby Bawarczykom praktycznie żadnych szans na uzyskanie dobrego wyniku i doprowadzenie przynajmniej do dogrywki.

Na oddzielny akapit zasługuje Arturo Vidal. Zawodnik ten jest znany z brutalności na boisku oraz ekscesów poza nim. Już na początku meczu rewanżowego wykonał zupełnie nieprawidłowy, chamski wślizg w nogę Isco. Od tyłu i bez możliwości sięgnięcia piłki. Moim zdaniem był to faul na "pomarańczową" kartkę (choć nie brak opinii, że powinien zostać wykluczony już wtedy), więc tym bardziej na początku drugiej połowy, po bandyckim zachowaniu, sędzia powinien pokazać mu "czerwień". Tymczasem nawet po jeszcze następnym faulu (gdy się już doigrał) i wyrzuceniu z boiska widziałem wpisy broniące tego zawodnika - paranoja... szczególnie, że powtórki pokazały, że rzeczywiście najpierw trafił wślizgiem w stopę Asensio.
Jeśli w swojej nienawiści do Realu i żądzy wykazania spisku posuwamy się do tego, że pośrednio bronimy zawodnika-bandytę, to coś naprawdę poszło tutaj nie tak.

Jak widzimy, nawet przy założeniu że liczba błędów była podobna dla obu zespołów, to Real Madryt najprawdopodobniej stracił więcej - został zmuszony do rozegrania dogrywki, co może mieć wielkie znaczenie w obliczu nadchodzącego el Clasico. Mam przekonanie graniczące z pewnością, że nie doszłoby do niej, gdyby sędzia podejmował tylko słuszne decyzje.

Jeśli już mowa o dogrywce... tutaj oczywiście także doszło do sporych kontrowersji, m.in. dwa trafienia Ronaldo gdy był na pozycji spalonej. Nie zgadzam się jednak z dość powszechnie wygłaszaną opinią, że jeszcze przy stanie 2:1 Casemiro "nurkował" po kontakcie z Boatengiem w polu karnym. Moim zdaniem, jeśli wcześniej przyznano rzut karny za faul na Robbenie, to podobna decyzja powinna zostać podjęta także tutaj. Boateng nie trafił w piłkę i mimo wszystko wykonał ruch, w wyniku którego zablokował drogę Brazylijczykowi.

Mamy więc - moim zdaniem - 2 błędy na korzyść Realu i 1 na korzyść Bayernu. Mimo wszystko także i tutaj "kryterium chronologii" wskazuje, że pierwszym w kolejności był ten na korzyść Bayernu - rzut karny w tym momencie całkiem odmieniłby losy dogrywki.

Jaka jest moja ocena całego dwumeczu? Oczywiste jest, że sędziowanie było albo takie sobie (pierwszy mecz), albo wręcz katastrofalne (rewanż). Jednak jeśli dochodzimy do teorii spiskowych i rzekomego ustawienia wyniku przez Pereza? Bardzo daleki jestem od przyznania racji. Liczba krzywdzących błędów była bardzo podobna w przypadku obydwu zespołów (4:4 lub 4:5, zależnie od oceny sytuacji z Casemiro), natomiast "kryterium chronologii" wskazuje, że to wręcz Real Madryt mógłby się poczuć bardziej skrzywdzony. Jednoznaczne wskazanie, że sędziowie "przepchnęli" Real Madryt jest moim zdaniem niemożliwe, natomiast pójście krok dalej (nazwanie tego spotkania "Największą Kradzieżą" w historii LM) to już kompletny obłęd.

Oczywiście można by było mieć wątpliwości, gdyby to Bayern był w tym starciu drużyną zdecydowanie lepszą, a mimo to nie awansował. Gdyby tworzył więcej okazji, bombardował bramkę, a Navas miał ręce pełne roboty. Tymczasem sytuacja była... wręcz odwrotna. To Real częściej zagrażał bramce rywala i tylko wysiłki Neuera pozwoliły Bayernowi na utrzymanie się w walce prawie do samego końca. Sam fakt, że Monachijczycy oddali zaledwie dwa celne strzały, w tym jeden z karnego - mówi chyba sam za siebie. I nawet wykluczenie Vidala nie jest tutaj żadną wymówką, wszak doszło do niego dopiero w 83. minucie - do tego czasu Bayern miał wszelkie możliwości przechylenia szali na swoją stronę. Szkoda, że jedynie po rzucie karnym oraz kuriozalnym zachowaniu Ramosa potrafili doprowadzić do umieszczenia piłki w siatce Madrytu.

Podsumowując: jestem niemal na 100% przekonany, że mecz nie był ustawiony i nie ma o co robić rabanu. Niestety, awansowała drużyna lepsza i tyle.

Pozdrawiam, Korbel

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz