poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Piętnaście bramek bez "tiki-taki"

Wczorajsze trafienie Barcelony na 4:1 przeciwko Granadzie padło po ładnej wymianie piłek i stworzeniu dogodnej sytuacji Neymarowi. Gol ten przerwał serię trafień, przy których - moim zdaniem - nie dane nam było obejrzeć zbyt wiele kombinacyjnej gry, która powinna przecież być charakterystyczna dla tego zespołu.

Zanim jednak przejdę dalej - co to w ogóle znaczy "bramka po kombinacyjnym rozegraniu piłki"? Oczywiście bardzo różnie można podchodzić do sprawy, jednak dla uproszczenia chyba można przyjąć, że taki gol powinien paść po tym, jak w kluczowej fazie akcji doszło do wymiany podań - najlepiej krótkich i raczej po ziemi, pomiędzy przynajmniej trzema zawodnikami drużyny - w wyniku której stworzono dogodną okazję strzelecką. Jeśli można wskazać, że przy danym trafieniu znacznie ważniejszy był drybling konkretnego zawodnika, strzał z dystansu, błąd przeciwnika, itd. - prawdopodobnie nie spełnia on mojego kryterium.

OK, cofnijmy się trochę w czasie, do ligowego starcia Barcelony z Celtą Vigą. Trzecie i czwarte trafienie padło po akcjach kombinacyjnych (przy czwartym oczywiście był spalony Rakiticia, ale dla wszelkiego spokoju pomińmy to). W tym momencie rozpoczyna się zaobserwowana przeze mnie seria...


Celta Vigo (1 gol)

piąte trafienie było dziełem Messiego, który po samotnym rajdzie pokonał bramkarza


Paris Saint Germain (6 goli)

pierwszy - po wrzuceniu piłki w pole karne doszło do zamieszania, które wykorzystał Suarez

drugi - trudno powiedzieć by Iniesta został wyprowadzony na czystą sytuację, raczej winię tutaj obrońców PSG za kompletnie nieudane wybijanie piłki

trzeci - rzut karny

czwarty - rzut wolny

piąty - znów rzut karny

szósty - wrzutka za obronę


Deportivo la Coruna (1 gol)

jedyny gol - po centrze piłka wybita przez obrońcę pod nogi Suareza


Valencia (4 gole)

pierwszy - zaledwie jedno podanie (co ciekawe, po rzucie z autu)

drugi - rzut karny

trzeci -jedno podanie, Mascherano do Messiego

czwarty - tak naprawdę, głównie świetny rajd Neymara


Granada (3 gole)

pierwszy - długa piłka do Suareza (swoją drogą, bardzo ładna)

drugi - można się spierać, długa "balonowata" piłka do Suareza, później Suarez do Paco

trzeci - zaliczyłbym jako akcję zespołową, niestety piłka trafiła do Rakiticia w wyniku odbicia od obrońcy strzału (a nie podania) Suareza


A więc mamy łącznie 15 trafień. W tym momencie kolejny gol to wspomniane już wcześniej wykończenie przez Neymara niezłej akcji zespołowej - trochę szkoda, że trzeba było czekać aż do doliczonego czasu rozstrzygniętego spotkania ze spadkowiczem grającym bez jednego zawodnika... (dobra, niepotrzebnie się czepiam).

Oczywiście można mieć wątpliwości co do interpretacji niektórych trafień, ale chyba wszyscy się zgodzimy, że naprawdę niewiele było w tym zestawieniu bramek tak typowych dla jeszcze niedawnej Barcelony, gdzie dosłownie co chwilę "rozklepywano" obronę przeciwnika i wyprowadzano zawodnika na czystą pozycję (a często wystawiał on jeszcze "patelnię" koledze z zespołu).

Czy ten wywód (sam w sobie) jest twardym dowodem na cokolwiek? Raczej nie. Czy Barcelona w ogóle nie gra już kombinacyjnie? Też nie. Jednak jeśli ktoś nie wierzy w przypadki oraz dostrzega diametralną zmianę stylu gry Barcelony, powyższa seria może być dla niego wyraźnym potwierdzeniem niekorzystnej diagnozy. A ja w przypadki nie wierzę... jeśli przyjęlibyśmy (dla uproszczenia), że 50% trafień Barcelony powinno teoretycznie padać po akcjach kombinacyjnych, to przypadkowe wystąpienie serii 15 zdarzeń bez takiego gola staje się bardzo, bardzo nieprawdopodobne. Albo wydarzył się cud, albo Barcelona po prostu wyraźnie coraz mniejszą wagę przykłada do gry kombinacyjnej. Biorąc pod uwagę nasze poprzednie teksty, raczej przychylam się do tej drugiej opcji.

Tak, czy siak - weźcie ten tekst za ciekawostkę. I życzmy sobie, by więcej bramek padało po pięknych akcjach... i byśmy nie musieli w tym celu włączać spotkań Bayernu, tylko Barcelony ;)

Pozdrawiam, Korbel

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz